PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=558338}
6,8 17 282
oceny
6,8 10 1 17282
6,0 16
ocen krytyków
Take This Waltz
powrót do forum filmu Take This Waltz

Idealne słowa opisujące ten film. Trafione w sedno cały morał z tego 1,56h filmu. Najłatwiej jest odpuścić i rzucić się w ramiona innego, gdy są problemy, gdy człowiek z człowiekiem się nie dogaduje. Cała sztuka polega na poradzeniu sobie z rutyną, która wkrada się do każdego związku, do każdego bez wyjątku. Nowy związek i nowy partner nie jest lekiem na nudę. Wszystko co wymaga wysiłku i kosztuje nas dużo łez, samozaparcia i siły jest dużo warte i zaowocuje w przyszłości. Nie idź na skróty, bo po drodze wiele cennych rad Cię ominie.

Kto przeżył coś podobnego, doskonale go zrozumie.

ocenił(a) film na 6
Brzydgoszcz

Ja chciałem walczy ona nie chciała, żalem wspominam swoją pierwszą miłość.Ten film mi przypomniał ze zranione serce wybacza najpóźniej.

ocenił(a) film na 9
Brzydgoszcz

A ja mam inne spostrzeżenia z tego filmu: nawet jeśli kochasz, może cię dopaść nowe uczucie - a to chyba najgorsze, co może parę spotkać... Co innego jeśli związek jest już wypalony, wtedy każdy instynktownie szuka nowego obiektu dla ulokowania swych uczuć, ale jeśli związek jest fajny, jest miłość (a wg mnie w filmie jak najbardziej była!), to pojawienie się kogoś trzeciego jest prawdziwym dylematem... PS Nie każdy związek da się uratować wedle Twojej recepty, Brzydgoszcz... Mi się nie udało, a starałam się baaardzo i długo, ale jeśli nie ma woli starania się z drugiej strony, to i tak się skończy związek, i tak, a odwlekanie zbytnie nie przynosi niczego dobrego, można za to przeoczyć miłość, która była na wyciągnięcie ręki z kimś innym...

Chrumka_filmweb

To chyba oczywiste,że "do tanga trzeba dwojga".

Chrumka_filmweb

Do tanga trzeba dwojga i jak facetowi nie zależy to nie ma o co się już starać i walczyć

Brzydgoszcz

W związku bohaterów nie było chyba, aż tak wielkich problemów? Małżeństwo było udane. kochali się, mówili to sobie, kochali się fizycznie, lubili spędzać ze soba czas itd. to jest wyrażnie pokazane w filmie.
To co spotyka bohaterkę to siła nie do pokonania. Przeciez ona się broni. Walczy ze sobą. Przegrywa, bo to bitwa nie do wygrania. nie tłumaczmy tego problemami w związku. Byłoby łatwiej prawda? On niedobry, ona zła. Ale było dobrze. Ona potrzebowała jednak więcej, inaczej. Ona nie odeszła od męża, ona po prostu musiała być z tym drugim. Musiała spróbować.
Czy to był błąd? Czy może małżeństwo było błędem? Bo skoro każdy związek w ogólnym rozrachunku ma te sama dynamikę i efekt to co za różnica z kim? Co ma decydować pierwszeństwo czy siła uczucia?

ogolony

Czy może właśnie nowość powinna być wyznacznikiem? ;)

ogolony

Chyba nie do końca oglądaliśmy ten sam film...Nie raz były sceny jak ona próbowała się do niego przysłowiowo dobierać a on ją odpychał, bo coś tam sobie pichcił w kuchni. Wdała się rutyna, pojawiła się tajemniczość w postaci natarczywego sąsiada, który doskonale wiedział jak ją "podejść". Trochę miesięcy temu go oglądałam, ale jej zdaje się zabrakło tej pewności, że ktoś się nią interesuje...tej fascynacji ze strony innej osoby, zalotów, nutki pożądania, która wzrastała każdego dnia. Takie to typowe w długoletnich związkach niestety. Trzeba się starać zawsze, bo tak łatwo można zostać samemu.

ocenił(a) film na 8
Brzydgoszcz

Dokładnie! Kiedy bohaterka jednak wybrała rikszarza, czułam się zawiedziona, wszystko wskazywało na banalne zakończenie: mąż to nie było to, ale z nowym partnerem będzie już bajka. Całe szczęście genialny epilog upewnił mnie, że to fantastyczny film opowiadający o związkach. Choć zapewne potrzeba życiowego doświadczenia i odpowiedniej wrażliwości, aby go zrozumieć. Do każdego związku, nieważne jak początkowo magicznego i namiętnego w końcu wkrada się rutyna. I trzeba to po prostu zaakceptować. Końcowa scena wskazuje, że bohaterka powoli zaczyna to rozumieć. Do karuzeli wsiada sama, a mimo wszystko zaczyna się dobrze bawić - ja to odczytuję tak, że wreszcie zaczyna poszukiwać tego, czego jej brakuje, wewnątrz siebie, a nie na zewnątrz. Alkohol, nowa miłość, praca nie wypełni pustki, która nas zżera od środka, możemy poradzić sobie z nią tylko sami. Samoświadomość to krok w dojrzałość, a co za tym idzie - w dojrzały związek (bo już nie muszę się przeglądać w oczach partnera, aby się upewnić, że jestem wyjątkowy/wyjątkowa).

nynavee

Pytanie tylko, co zrobi, kiedy karuzela się zatrzyma.

ocenił(a) film na 6
zweistein

No właśnie. Dobre pytanie.

ocenił(a) film na 9
nynavee

Kompletnie się z Tobą zgadzam. Od siebie dodam że według mnie nigdy dla nas nikt nie będzie wystarczająco dobry jeśli najpierw sami nie pokochamy siebie. Żadna osoba i żaden związek nie da nam szczęścia. Według mnie to pasja jest czymś co daje powera do życia. Coś co jest albo tylko nasze i możemy do tego uciec lub jest też opcja wspólnej pasji. To może być cokolwiek: taniec, podlewanie kwiatków, czytanie, granie na instrumencie lub tak jak w przypadku męża Margot gotowanie. Nieważne co to będzie ważne żebyśmy byli w tym dobrzy, lubili to, rozwijali się a przez co wzrośnie nam samoocena. Podobno związki które mają wspólną pasję i cele są o wiele bardziej udane. Mąż Margot miał swoją pasję w przeciwieństwie do niej. Był szczęśliwy w stabilnym związku w którym mógł się rozwijać. Ona zaś przez brak zajęcia się nudziła i zaczęła szukać szczęścia w innym związku. Tam znalazła je na chwilę. Dla mnie scena w karuzeli znaczy tyle że Margot wreszcie zrozumiała że żaden facet nie da jej szczęścia jeśli Ona sama nie będzie chciała być szczęśliwa.

ocenił(a) film na 7
nynavee

Wydaje mi się, że wcale nie o to chodzi z karuzelą. Moim zdaniem wcale nie dojrzała ani nie zmądrzała. Ciągle szukała tego zauroczenia i motylków w brzuchu, a siedząc na karuzeli zamknęła oczy i marzyła, że przeżyje to znowu. Tylko że z tą samą osobą się już nie da, więc najprawdopodobniej znajdzie się ktoś inny.

ocenił(a) film na 8
kinomanpl

Ile ludzi, a co za tym idzie charakterów i doświadczeń, tyle interpretacji. Ale to siła tego zakończenia. Każdy interpretuje je po swojemu i żadna z tych interpretacji nie jest błędem. To jak widzimy to zakończenie może nam trochę powiedzieć o nas samych.

ocenił(a) film na 7
nynavee

A owszem. Chyba cechuje mnie pesymizm i mała wiara w ludzi. A może po prostu widziałem sporo takich sytuacji i o wielu słyszałem, gdzie ktoś właśnie cały czas goni za tym wyobrażeniem, ciągle szuka tego pierwszego zauroczenia, tej fascynacji drugą osobą. A życie to nie bajka Disneya i prędzej czy później motylki w brzuszku się kończą. Wtedy się okazuje, co tak naprawdę czujemy do drugiej osoby i czy potrafimy budować relację, jeśli naprawdę darzymy kogoś uczuciem. W trakcie zauroczenia nie za bardzo jest co budować, bo oboje są tak zachwyceni sobą nawzajem, że wszystko wydaje się idyllą. A co potem? Oto jest pytanie.

Brzydgoszcz

Odkopię temat, zgadzam się z jednym z komentarzy,że każdy widzi ten film według swoich własnych doświadczeń i odbiera go przez samego siebie. Ja widziałam go kilka razy, i za każdym razem miałam inne wnioski, widocznie zmieniło mi się postrzeganie. Teraz widzę postać głównej bohaterki jako trochę skłonną do depresji i melancholii, i nie umiejącą na dłużej cieszyć się żadnym związkiem. Szukającą w związkach tego czego tam nie może znaleźć, bo najpierw trzeba zacząć od związku z samą sobą.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones